VW California 7 Ocean to coś więcej niż samochód – to mały domek bez WC na kółkach i towarzysz niezapomnianej podróży przez Polskę. Już na starcie mogę przyznać, że ten model okazał się strzałem w dziesiątkę. Wyruszyłem nim w trwającą kilkanaście dni wyprawę, obejmującą skrajnie różne zakątki kraju: od górskich serpentyn w okolicach Zakopanego, przez urokliwe nadmorskie plaże Bałtyku, aż po spokojny zakątek nad Zalewem Szczecińskim. Jak VW California 7 Ocean poradził sobie na tak zróżnicowanej trasie? Zapraszam na relację z tej przygody – pełnej osobistych doświadczeń, praktycznych spostrzeżeń i powodów, dla których California 7 Ocean to idealny kamper na wakacje po Polsce.
Najważniejsze możliwości VW California 7 Ocean
Zanim przejdę do szczegółów podróży, warto przedstawić kluczowe cechy i udogodnienia, które czynią ten kamper wyjątkowym. Oto najważniejsze możliwości VW California 7 Ocean, dzięki którym moja wyprawa przebiegła komfortowo i bezproblemowo:
- VW California 7 Ocean komfort spania – dwupoziomowa sypialnia z wygodnymi materacami (łóżko na dole i w podnoszonym dachu) zapewnia wygodny nocleg dla 4 osób. Mimo chłodnych nocy (1–5°C) spałem ciepło i przytulnie, a wydajne ogrzewanie postojowe dbało o utrzymanie przyjemnej temperatury we wnętrzu.
- VW California 7 Ocean możliwości – imponująca wszechstronność w podróży. Kompaktowe rozmiary (wysokość poniżej 2 m) umożliwiają wjazd na standardowe parkingi i łatwe manewrowanie w mieście, a jednocześnie na pokładzie mamy mini-mieszkanie: wyposażenie kempingowe obejmuje m.in. jednopalnikową kuchenkę gazową, lodówkę, zlew z bieżącą wodą oraz schowki i szafki. To oznacza pełną niezależność – możemy gotować, przechowywać jedzenie i komfortowo żyć w drodze, gdziekolwiek się zatrzymamy.
- Niezależność energetyczna – pojemny akumulator pokładowy oraz przetwornica umożliwiły mi pracę zdalną przez 8 godzin bez podłączenia do zewnętrznej sieci. Laptop, oświetlenie LED, ładowanie telefonów – wszystko działało bez zarzutu przez cały dzień pracy, co doceni każdy cyfrowy nomada podróżujący kamperem.
- VW California 7 Ocean spalanie – ekonomiczny silnik i nowoczesny napęd przekładają się na niskie zużycie paliwa. Nawet pokonując setki kilometrów po autostradach, górskich drogach i lokalnych szosach, udało mi się utrzymać średnie spalanie na poziomie około 7,2 l/100 km. Taki wynik robi wrażenie w tej klasie pojazdu i pozwala sporo zaoszczędzić na długiej trasie.
- VW California 7 Ocean przyjemność z podróżowania – prowadzenie tego kampera to czysta przyjemność. Wysoka pozycja za kierownicą i duże przeszklenia dają świetną widoczność na panoramę mijanych okolic. Automat DSG sprawnie zmienia biegi, a liczne systemy asystujące (tempomat, czujniki parkowania, kamera cofania) odciążają kierowcę. Dzięki temu nawet wielogodzinna jazda nie męczy, a kolejne kilometry upływają z prawdziwą radością.



Górska przygoda w Tatrach – Zakopane i okolice
Pierwszym celem wyprawy były Tatry i Podhale – idealny poligon doświadczalny dla kampera. Droga w góry upłynęła spokojnie – VW California 7 Ocean już na autostradzie pokazał, że potrafi być dynamiczny i stabilny. Po zjeździe z głównych tras, gdy zaczęły się wąskie i kręte podjazdy podhalańskich wiosek, doceniłem kompaktowe gabaryty auta. Bez trudu mieściłem się na ostrych zakrętach, a mocny silnik pewnie ciągnął pod górę nawet na stromych odcinkach. Co ważne, towarzyszył mi komfort porównywalny z samochodem osobowym – kabina jest wyciszona, nie słychać było nadmiernego hałasu, a zawieszenie dobrze tłumiło nierówności górskich szos.
Za bazę wypadową w regionie obrałem Camping nad Młynem w Czarnym Dunajcu – nowo otwarty, kameralny parking dla kamperów w okolicy Zakopanego (polecany na naszym blogu). To miejsce okazało się strzałem w dziesiątkę. Camping jest położony kilkanaście kilometrów od Zakopanego, co pozwala uniknąć tłoku i gwaru miasta, a jednocześnie daje świetny dostęp do atrakcji Podhala. Już pierwszego wieczoru, parkując kampera na przestronnej parceli otoczonej szumiącymi świerkami, poczułem błogi spokój. W powietrzu unosił się zapach górskiego lasu, a w oddali majaczyły ośnieżone szczyty Tatr – trudno o lepszą scenerię na biwak.

Chłodna noc, ciepłe wnętrze
Noc w górach przywitała mnie temperaturą ok. 3°C. Byłem przygotowany na chłód, ale ogrzewanie postojowe Californii mile mnie zaskoczyło – wewnątrz panowało przytulne ciepło, porównywalne z domową sypialnią. Zdecydowałem się spać na dole, rozkładając dolne łóżko, i pozostawiłem dach opuszczony dla lepszej izolacji. To był dobry wybór: w środku było tak ciepło, że spałem w samej koszulce, bez potrzeby zakładania polara czy czapki. Komfort spania oceniam na szóstkę z plusem – materac jest wygodny i przestronny jak na wymiary auta, a poranne wstawanie umilał widok przez okno na budzący się las.


Poranek z kawą i widokiem
O świcie obudziło mnie słońce zaglądające przez zasłony. Wysunąłem markizę i rozłożyłem turystyczny stolik oraz krzesła (sprytnie schowane na co dzień w drzwiach i klapie bagażnika Californii). Kilka minut później na gazowej kuchence była już gotowa kawa z kawiarki. Śniadanie zjadłem na świeżym powietrzu – kubek gorącej kawy i kanapki smakowały wybornie w otoczeniu górskiej natury. To właśnie moment, w którym człowiek docenia możliwości VW California 7 Ocean – mając przy sobie mobilny domek, mogłem cieszyć się porankiem pośród przyrody, bez nerwowego pośpiechu i szukania czegokolwiek na zewnątrz.

Po takim rozpoczęciu dnia ruszyłem zwiedzać okolicę. Do Zakopanego dostałem się w około pół godziny. Po intensywnym dniu w stolicy Tatr z ulgą wróciłem na spokojny camping w Czarnym Dunajcu. Wieczorem, korzystając z udogodnień kampera, przygotowałem ciepły posiłek – makaron z sosem na kuchence w Californii smakował lepiej niż niejeden obiad w restauracji. Tak minęła ostatnia noc w Tatrach – rano czekał mnie dalszy ciąg przygody.

Nad Bałtykiem – plaże, szum morza i praca z widokiem
Drugim etapem podróży była północ Polski. Po górskich emocjach zatęskniłem za morską bryzą, więc obrałem kierunek na Pomorze. Trasa z Podhala nad Bałtyk to kilkaset kilometrów, idealny sprawdzian ekonomii jazdy. Spalanie mojego kampera utrzymywało się na bardzo niskim poziomie – jadąc spokojnie (100–120 km/h na drogach szybkiego ruchu), komputer pokładowy wskazywał zużycie około 7,2 l/100 km. Taki wynik, jak na pełnoprawny kamper z podnoszonym dachem, uważam za znakomity. Bez częstych postojów na stacjach dotarłem w okolice Świnoujścia z szerokim uśmiechem.


Nad morzem czekały mnie zupełnie inne wrażenia. Zamiast górskich szczytów – bezkresna linia horyzontu, miękki piasek plaż i kojący szum fal. Zatrzymałem się na campingu tuż przy wydmach. Już pierwszego popołudnia po dotarciu na miejsce rozłożyłem markizę, by zrobić sobie mały taras. California w wersji Ocean wyposażona jest w wygodną markizę boczną – w parę chwil miałem zapewniony cień i osłonę przed ewentualnym kapryśnym deszczem. Pod markizą stanęły rozkładane krzesełka i stolik i znów poczułem się jak na własnym podwórku, choć w tle szumiało morze.
Przyjemność z podróżowania kamperem objawia się właśnie w takich momentach: gdy po długiej jeździe mogę usiąść z kubkiem herbaty, wpatrywać się w zachód słońca nad Bałtykiem i czuć pełnię swobody. Nie martwiłem się o nocleg ani o posiłki – cały potrzebny dobytek miałem przecież ze sobą.

Kamper jako mobilne biuro
Kolejnego dnia pogoda nieco się popsuła – od rana kropił drobny deszcz. Postanowiłem więc wykorzystać ten czas na nadrobienie zaległości w pracy zdalnej. Włączyłem router mobilny, podłączyłem laptop do gniazdka 230V w kamperze i rozsiadłem się wygodnie przy wewnętrznym stoliku (rozkładanym pomiędzy obrotowymi fotelami kierowcy i pasażera). Ku mojej uciesze, przez pełne 8 godzin pracy nie musiałem w ogóle oszczędzać prądu – akumulatory Californii spokojnie wystarczyły na cały dzień, zasilając laptop, oświetlenie. Deszcz bębniący o dach tylko potęgował przytulną atmosferę we wnętrzu. Gdy po południu niebo się przejaśniło, miałem już wykonane wszystkie obowiązki i mogłem ruszyć na spacer brzegiem morza bez stresu, że coś w pracy zostało zaniedbane.


Nowe Warpno – spokojna przystań nad Zalewem Szczecińskim
Ostatnim punktem mojej wyprawy było Nowe Warpno – miasteczko na krańcu Polski, nad malowniczym Zalewem Szczecińskim. Ten cel wybrałem świadomie, zainspirowany wpisem na naszym blogu (Nowe Warpno – niedoceniane miejsce na mapie Polski). Zjechałem z głównych szlaków na wąskie, leśne drogi, lecz California poradziła sobie na nich bez trudu. Gdy las w końcu się skończył, moim oczom ukazało się Nowe Warpno – urokliwe, spokojne miasteczko na półwyspie otoczonym wodami zalewu.
Na miejscu zastałem ciszę i sielski klimat, zupełnie inny od gwarnego wybrzeża Bałtyku. Zatrzymałem się na niewielkim campingu tuż nad brzegiem wody. Wieczorem usiadłem na ławce przy brzegu – przede mną rozpościerał się widok na spokojną taflę zalewu, nad którą słońce malowało złote refleksy. W takich okolicznościach łatwo zrozumieć, czemu Nowe Warpno bywa nazywane “prawdziwą perełką”.

Relaks i odkrywanie uroków Nowego Warpna
Przez kolejne dwa dni zwiedzałem okolicę pieszo i na rowerze. Miasteczko oczarowało mnie zadbaną, historyczną zabudową – malowniczy ryneczek z zabytkowym ratuszem i wąskie uliczki tworzyły klimat jak z dawnej epoki. Wieczorami wracałem na camping, gdzie czekała już moja California 7 Ocean, zamieniona w przytulny domek.
VW California 7 Ocean – przyjemność z podróżowania
Wyprawa VW California 7 Ocean przez góry, morze i zaciszne zakątki Polski dobiegła końca, pozostawiając mnie z głową pełną wspomnień. Ten kamper udowodnił, że jest idealnym towarzyszem wakacyjnych wojaży. Przyjemność z podróżowania nim odczuwałem na każdym kroku – zarówno prowadząc go po wymagających trasach, jak i odpoczywając w jego wnętrzu po pełnym wrażeń dniu. California 7 Ocean zapewniła mi wygodę prawdziwego domu (wygodne spanie, kuchnię, ogrzewanie) połączoną z mobilnością auta osobowego.

Podczas tej podróży nauczyłem się, że mając taki kamper, planowanie wakacji staje się o wiele prostsze. Nie musiałem martwić się rezerwacjami hoteli czy szukaniem restauracji – mój dom i kuchnia były zawsze ze mną. Każdego dnia mogłem dowolnie modyfikować plany: zostać dłużej tam, gdzie wyjątkowo mi się podobało, lub ruszyć dalej, gdy miałem na to ochotę. California 7 Ocean otwiera przed podróżnikami niemal nieograniczone możliwości – od rodzinnych wypadów na kemping, przez spontaniczne weekendy za miastem, aż po długie ekspedycje przemierzające cały kraj.


Na koniec warto wspomnieć o aspekcie, który dla wielu osób bywa kluczowy: podczas całej trasy średnie spalanie tego kampera utrzymało się na zaskakująco niskim poziomie (około 7,2 l/100 km). Dzięki temu kilkunastodniowa objazdówka nie nadwyrężyła mojego budżetu – zamiast na paliwo, mogłem przeznaczyć więcej funduszy na atrakcje i lokalne smakołyki.
VW California 7 Ocean łączy przyjemność z podróżowania z praktycznością i oszczędnością jak mało który pojazd, którym do tej pory podróżowałem. Jeśli marzy Wam się wolność zwiedzania Polski bez kompromisów – od tatrzańskich szlaków, przez bałtyckie plaże, po ukryte perły takie jak Nowe Warpno – ten kamper będzie wymarzonym wyborem. Ja już planuję kolejną wyprawę, a California 7 Ocean z pewnością znów zawiezie mnie tam, dokąd zechcę – komfortowo, niezawodnie i dokładnie tak, jak tego potrzebuję.
Współpraca z @VWDostawcze